Nie ma mnie ostatnio za często, utknęłam w większej gabarytowo robótce, którą szyję i pruję na przemian już od miesiąca. Więcej pruję niż szyję, ale widzę chyba już początek końca.
Tymczasem więc mam Wam do pokazania pracę zaległą, z cyklu takich jakie lubię robić najbardziej, czyli element metalowy+skóra+koraliki.
Robiona zgodnie z wytycznymi, które brzmiały, o ile dobrze pamiętam: Maroko i dużo koloru. Bardzo mnie te wytyczne ucieszyły, bo z Maroko mi bardzo po drodze. Z większą ilością koloru już nieco gorzej, ale nie przewidywałam tu trudności. Na wszelki wypadek naoglądałam się na pintereście marokańskich zdjęć i zabrałam się do szycia. Wszystko szło bardzo fajnie, aż do momentu, gdy mój element centralny doczekał się momentu zamontowania na bazie. Żałuję, że nie robiłam zdjęć, bo aż dwa gotowe elementy musiałam spruć, bo mimo iż ładne nie komponowały się na skórze!
W końcu więc stwierdziłam, że jak skóra, to potrzeba mi trochę beduińsko-pustynnych klimatów, w środku elementu metalowego umieściłam niebieski jak marokańskie niebo kryształek swarowskiego (oj, nie było łatwo), dodałam złote piaki z superduo i kolory marokańskich namiotów i jakoś to zagrało:
Pokazałabym Wam zdjęcie-inspirację, ale nie mogę znaleźć adresu mailowego autora, żeby poprosić o zgodę.
Dziękuję Wam również bardzo za "lajki" pod pracami zgłoszonymi na Papugi i Pawia w Royal Stone :)
Pozdrawiam już prawie wakacyjnie!